Friday, April 3, 2015

002


Myślę, że jest lepiej niż ostatnio. Przepraszam, że tyle zwlekałam ale popsułam już 3 laptop wciągu roku więc... Jest krótko ale na następny odcinek mam coś specjalnego więc gdyby to po prostu było dłuższe musiałabym zmienić całą następną część.
Sprawdzałam to dwa razy, jednak błędy mogą być.

***

Pustka. Nie wiedziała co się z nią działo. Tak nagle mocno szarpnęło ją serce, usłyszała tylko jego głos. Gdyby Bill odebrał tego pieprzonego telefonu, teraz nie musiałaby płakać w poduszkę. I on nie był sam, słyszała ją...
Była zdeterminowana, chciała mu pokazać, że może więcej gdy nie ma go obok. Starczyło tylko, że usłyszała jego głos i opadła z sił... A dzisiaj byłby ich dzień. ICH nie Taylor i Toma, tylko ich. Wydawało jej się, że razem tworzyli jedność. 
*

Nie mógł się uspokoić. Czuł się jakby ktoś kopał go w żebra. Dwudziesty drugi lipiec - dziś mijałaby ich czwarta rocznica. Chciał wiedzieć czy ona pamięta, czy też płacze i myśli o nim tak często jak on o niej. Jak co on czuł? Czuł wstręt do samego siebie, znudziła mu się. Tak, znudziła i dlatego ją zostawił, chociaż mocno wryła mu się jej obecność w życie. Miłość? Nie. Miłość się nie nudzi. Trzy lata - tyle wytrzymał, dając jej fałszywą otoczkę szczęścia. Robił to bo wiedział, że ona rani tego, którego nie powinna. Dążył do tego by unieść ją wysoko i upuścić. Przykładał się do tego by to wszystko było zrobione perfekcyjnie. Kolacyjki, kwiatki i inne pierdoły, wszystko było tak banalne i tandetne, ale ona łaknęła tego co raz bardziej. 
Łzy, które wypływają z jego oczu są oznaką tego, że jest dupkiem. Dlaczego on do cholery żałuje?! Przecież robił to dla dobra drugiej osoby! Pieprzyć to wszystko...

Your carmel skin
The wind has scratched the arms
We're wiping to each other.

Głaskał psa uśmiechając się do niego szeroko. On jedyny był świadkiem jego łez i upadków. 
Tyle razy wahał się czy nie zadzwonić do niej i nie powiedzieć jednego głupiego, ale szczerego "przepraszam". Zawsze jednak rezygnował, przecież ona może już kogoś mieć, mogła sobie ułożyć życie. Zawsze zachowywała się jak lalka z porcelany, to już chyba u niej wrodzone. Nie chciał, żeby pękła. Nie chciał a i tak ją porysował, zostawiał rysę za rysą. Niczego nie świadoma pozwalała mu na wszystko, ona go naprawdę kochała. Jej miłość, była szczera i prawdziwa. Starała się by on miał to czego chciał, zapominała o tym, że jej też są potrzebne takie rzeczy jak sen czy pocałunek na dobranoc. Na siłę zatrzymywała go przy sobie, a on miał wszystko zaplanowane od początku. I faktycznie była lalką, pobawił się i wyrzucił, znalazł nową, lepszą. Czy należało jej się słowo wyjaśnienia? Może, powinien był jej cokolwiek powiedzieć, nawet okłamać. Nie zrobił nic, po prostu zniknął. Usunął się z jej życia nie przejmując się, że ona wciąż to przeżywa. 

Nie był od ich rozstania ani razu w Niemczech. Sam nie wiedział, czy bał się ją znowu zobaczyć, czy może to coś innego. Zupełnie co innego niż Bill. Latał przynajmniej raz w miesiącu do rodziców, Georga i Gustava. Co prawda ich więź już nie jest taka jak kiedyś, ale mieszkają ze sobą. Pilnują się nawzajem, jednak nie rozmawiają już tak jak kiedyś. Coś się zmieniło.

*
"Nie jest już tak jak kiedyś. Bo ja ją naprawdę kocham! To nie zauroczenie, jestem tego pewny, w końcu to trwa już tyle lat. To co, że mój rodzony brat zgarnął mi ją sprzed nosa. To naprawdę nic, przecież kogo obchodzi to, że moje serce jest złamane. Ona kocha jego, nie mnie, a ja kocham ją, a on nie kocha jej. I to wydaje mi się tak śmieszne, że siedzę i przez łzy śmieję się. To chore, on ma już kogoś, ona nadal coś do niego czuje. Widziałem to w jej oczach, oprócz tej bezgranicznej miłości widziałem coś jeszcze, coś czego nie potrafię określić. Pf, i udaję teraz pieprzonego przyjaciela, bo tylko to sprawia, że jestem blisko niej! Tom wiedział, że ona mi się podoba, dokładnie dwa dni po tym gdy mu to powiedziałem, oni byli razem. Jak ja się w tedy czułem? Jak ścierwo, mój własny brat, który przez tyle lat był ze mną w każdej chwili, tak po prostu bez zawahania zabrał mi prawdopodobnie miłość życia. Nie usłyszałem "przepraszam" nie usłyszałem nic. Każdego dnia pocieszałem ją bo on robił wszystko by nie czuła się tak jak powinna czuć się dziewczyna kochana. DLACZEGO ONA GO KURWA KOCHA?! To miałem być ja! To ja miałem się z nią kochać, całować, rozpieszczać, tulić i ocierać a nie sprawiać łzy! To o mnie miała śnić każdej nocy, to o mnie miała rozmawiać z koleżankami! 
Kim dla niej byłem? Kim jestem? Nic nie wartym przyjacielem, jestem tylko znajomym, którego numer błąka się pośród kontaktów w telefonie. Wiesz? Mam wrażenie, że Tom się zaczął mną interesować bardziej niż powinien. Mam go gdzieś. Nie zwracał na mnie uwagi tyle czasu, nagle przypomniał sobie, że ktoś taki jak Bill Kaulitz z nim mieszka. Śmieszne.
Zastanawiałem się już tyle razy, co ona by zrobiła gdybym umarł. Czy by płakała, tęskniła... Mam ochotę spróbować. Naprawdę mam ochotę to zrobić. I żalę się teraz pieprzonemu zeszytowi bo nie mam ŻADNEJ osoby, której mógłbym się wygadać. No powiedz, dla kogo ja niby jestem ważny?! 
Dość."

Zatrzasnął zeszyt i odrzucił go na drugi koniec pokoju. Zaschnięte łzy na policzkach i opuchnięte oczy pokazywały jak się czuł. Czy on chciał dużo? Nie, on potrzebował niewiele, chciał tylko miłości i trochę ciepła drugiej osoby. Od dwóch dni ma kiepski humor. Nie potrzebnie się z nią spotykał, tak naprawdę w głębi siebie nie chciał jej widzieć, wiedział, że ona na nowo ożywi w nim tę wstrętne wspomnienia. Nie mylił się. 
Wrócił wtedy do domu, wyłączył telefon i przebrał się w dres. Pierwszego dnia nie wychodził prawie z pokoju, oglądał filmy pijąc piwo i zjadając lody tonami. Dzisiaj już mu przechodzi, wyładował się na niczemu winnej komodzie. Czuł się mały i bezbronny jak ptak. 
-Wiesz co? Chyba musimy iść na spacer. - mruknął do swojego psa patrząc na niego bez wyrazu. Wstał i klepiąc się po udzie chwycił smycz. Musiał stąd wyjść, bo inaczej oszaleje...


"Ulżyło mi, tak cholernie ulżyło. Przez te kilkadziesiąt godzin zrozumiałem więcej niż powinienem. Nie będę już nigdy ryczeć, ale nie przestane jej kochać. Ona wolała Toma bo był bardziej męski ode mnie, prawda? Tak, prawda. Mama zawsze mi mówiła, że kluczem do wszystkiego jest szczerość. Zawsze byłem szczery w stosunku do Tay, nie to co Tom. Ile ja bym dał by wybrała mnie. Jestem chory z miłości. 
Wiesz ile taki przyjaciel jak pies, może ci pomóc? Ja wiem, ten mój w niecały kwadrans sprawił, że śmiałem się pierwszy raz tak szczerze. To niesamowite! Czuję się znacznie inaczej. Idę za chwilę z Brooke na pizze. Mam dość, niech się dzieje co chce :) Zacznę żyć, przecież to nie musi być takie trudne, uda mi się. "

*
-I tak po prostu dałaś mu w twarz? - zapytał śmiejąc się.
-No tak. Gdybyś widział zaskoczenie na jego twarzy, kiedy dowiedział się, że mam dziewczynę! - powiedziała brunetka  drapiąc się po policzku. Brooke była piękną i wysportowaną brunetką o zielonych oczach. Pracowała jako fryzjerka Billa, teraz jednak się przyjaźnią a ona zajęła się sportem. Prawie każdy chłopak oglądał się za nią, nawet niegdyś sam Bill, jakie było jego zdziwienie gdy dowiedział się, że jest lesbijką. - Wyglądał zupełnie jak ty! Takie wielkie oczy i otwarte usta.
-Ah, przestań. Sama wiesz, że mi się podobałaś. Zaskoczyłaś mnie tym wtedy, pewnie tak samo jak tego faceta. - machnął ręką Bill i porwał kawałek pizzy z talerza swojej towarzyszki.
-Więc już Ci się nie podobam? - uniosła w górę jedną brew. - Zresztą, i tak wiem, że tak. No ale nie ważne, co u Toma? Dawno go nie widziała.
Bill podrapał się po karku. Nie bardzo wiedział co ma jej odpowiedzieć. Było mu głupio, że sam nie wiedział co u niego a razem mieszkają.
-Wszystko w porządku. Dalej kończmy i lecimy do kina. - uśmiechnął się i spojrzał za okno.

Szli obok siebie w ciszy uśmiechając się cały czas. Obydwoje mieli za sobą ciężkie dni, miesiące, lata. Jednak ich różne historie mogłyby stworzyć jedną całość. Rzadko kiedy mieli czas by spotkać się i spędzić razem trochę czasu. Ich wspólny czas się już powoli kończył. Spędzili cudowne popołudnie we dwójkę i bawili się jak dawniej. Zupełnie nie zwracali uwagi na to, że nie mają już siedemnastu lat. Przy niej zawsze się otwierał i czuł jak nastolatek. Zielonooka jako jedyna, niezmiennie od kilku lat zawsze trwała wiernie przy nim. Wiedziała, że jak już się z kimś przyjaźni to nie można tego od tak zostawiać! Wspierała go i podnosiła na duchu nawet w środku nocy.