Friday, January 9, 2015

001

Pewnie są błędy. Nie sprawdzałam tego, z braku takiej możliwości. Ledwo to dodałam...

____________________________________________________________________________
siedziała w ciszy na plaży z głową opartą na kolanach. Wpatrywała się w ocean, przesypując z dłoni do dłoni piasek. Miała ubrane krótkie czarne spodenki i koszulę w czerwoną kratę. Duże okulary na nosie zdjęła i położyła obok siebie. Była zmęczona po podróży jednak za wszelką cenę chciała zobaczyć zachód słońca. Wiatr wiał cały czas rozwiewając jej włosy. Była sama, nie było żadnych ludzi dookoła. Samotność była jej przyjaciółką. Dzień w dzień wracając do domu spotykała się z nią. Z czasem stała się jej uciążliwa. Nie chciała jednak tego zmieniać. Miała aż nad zbyt dużo czasu by myśleć nad wszystkim, jednak zdecydowała się adoptować kota, który tylko po części zniwelował tą cisze i samotność.
Westchnęła i położyła się na ciepłym piasku. Jeszcze niespełna rok temu nie przypuszczałaby, że wyląduje sama w Los Angeles tylko po to by uprzykrzyć życie swojemu byłemu. Nawet nie zastanawiała się nad tym kiedy zamierza wrócić. Zostawiła dom i kota pod opieką sąsiadki. Nie spodziewała się tego po sobie po prostu usiadła kupiła najbliższy lot do LA i o to jest. Nie przygotowała nic. Tymczasowo mieszka  w hotelu bez żadnego pomysłu. Znowu liczy na to, że coś samo wkrótce przyjdzie.
Wiedziała jaki jest cel jej wyprawy. Od początku gdy przeczytała list chciała mu się odpłacić  tym co najgorsze. Sprawił, że przypomniała jej się ta jedyna chwila słabości gdy łzy dusiły ją bez końca. Przypomniał jej o tym, że żyje, nie dał jej zapomnieć. Uderzył ją w najczulszy punkt.  Przez cały ich związek zawsze w nie uderzał, wiedział co robić by ją ośmieszyć czy doprowadzić do łez. Był dupkiem, ale ona nie przestawała go chcieć. Pociągał ją fizycznie tylko i wyłącznie. Gdyby nie to, że nie potrafiła egzystować bez kogoś u boku, już dawno by go zostawiła. Zawsze wyczuwała kobiece perfumy gdy późnymi wieczorami wracał do domu. Pozwalała mu na to. Pozwalała by jakaś obca dziewczyna dotykała go i całowała. Na początku robiła mu awantury z tego powodu, potem zrobiło jej się to obojętne. Nie pytała gdzie i z kim wychodzi, kiedy wróci. Nie jadali razem śniadań, obiadów czy kolacji. Zachowywali się jakby drugiej osoby nie było. Tylko nocą... Noc była inna. Tysiące szeptów i pocałunków. Każdej prawie nocy zauważali się po to by na rano wrócić do szarej codzienności i udawać, że żadnej nocy nigdy nie było.

I have a tale to tell about a girl whose soul was screwed
She was born into a life with everything to lose
Her father sold her to the trade when she was just a child
She was seventeen and never ever learned to smile.

Otworzyła oczy gdy usłyszała szczekanie psa. Całe życie bała się psów. Uważała je za słodkie pyszczki z duszą diabła. Usiadła prostując plecy, wsunęła rękę we włosy wytrzepując piasek. Chwyciła okulary i zaczepiła je na dekolcie  koszuli. Rozejrzała się po plaży zatrzymując wzrok na brzegu morza. Z odległości kilku metrów widziała osobę, której się nie spodziewała. U jego boku biegł mały gruby Buldog Angielski. Miał na sobie krótkie spodnie i bluzkę z krótkim rękawem. Blond włosy w nieładzie, piercing i tatuaże...Bill. Szedł w jej kierunku, zrobiło jej się duszno. Rozpoznał ją, cholera nie, nie, nie! Zatrzymał się tuż przed jej stopami i odchrząknął. Uniosła na niego wzrok i przybrała obojętny wyraz twarzy. Wpatrywał się w nią zdziwiony, nie przypuszczał, że ją tu spotka. Nie widział jej już tyle czasu, a teraz tak po prostu siedzi przed nim na plaży. Chciał jej coś powiedzieć, ale nie wiedział co więc stał i patrzył się na nią.
Westchnęła i przekręcając oczami wstała i otrzepała się. Wyminęła go i zaczęła iść w stronę tymczasowego miejsca zamieszkania. Nie szedł za nią, nie wołał. Nie uwierzył.

Since you been gone
My life has moved along
Quite nicely actually.

Była zadowolona, że tak szybko zareagowała i odeszła. Nie miała najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać. Pewnie poleciał do domu od razu opowiedzieć bratu o tym, że ją widział. Prychnęła z pogardą, zawsze tak było. Mówili sobie o wszystkim, zawsze ją to drażniło. Każdą kłótnię jaka była pomiędzy nią a Tomem, Bill znał na pamięć. Gdy już nie mogła tego znieść po prostu przestała zwracać się do niego z czymkolwiek. Nie miała przyjaciółki jakoś radziła sobie bez niej. W dniu, w którym go poznała miała zaledwie siedemnaście lat, on miał dwadzieścia. Trzy lata nie robiły jej różnicy, oczarował ją i przywiązał do siebie. Rodzice chcieli ją chronić jednak ona nie ugięta po niecałych czterech miesiącach znajomości wyprowadziła się z domu do niego. Zostawiła wszystko i wszystkich, rodzice odpuścili. Teraz gdy widzi jaka głupia była wiążąc się z nim, zrobiła by to drugi raz. Tak, te trzy lata, które z nim spędziła były czymś innym w jej życiu. Na początku było idealnie, z czasem gdy go bardziej poznawała zaczęło się walić. Mimo wszystko, związek z nim był czymś wyjątkowym w jej życiu. Kilka chwil, w których wydawało jej się, że go kocha były jedynymi najczęściej wspominanymi. Z poukładanej dziewczyny zrobił z niej, odważną i stanowczą kobietę. Wiedział co robić by pokazać jej kim jest, nie poukładaną i grzeczną Taylor, tylko szaloną, roześmianą i pyskatą Taylor. Miała czasami dość tego, że wypominał jej to, że poza nim nie ma nikogo innego. Nie zwracała uwagi na jego docinki do czasu gdy jej powiedział, że przytyła. Zadziałało to na nią jak płachta na byka. Od zawsze była zgrabna i cieszyła się z tego, więc gdy Tom tak po prostu powiedział jej „zrobiłaś się gruba. Nie widzisz tego?” trzasnęła go w policzek rozcinając mu go. Jego słowa bardzo ją dotknęły…
Podeszła do okien i rozsunęła grube zasłony. Otworzyła okno i wdrapała się na parapet przekładając nogi na drugą stronę by mogły wisieć. Nie bała się, że spadnie, a nawet jeśli to kto by się tym przejął. Była zwykłą studentką. Nikt nawet by się nie zorientował, że jej nie ma. No może nikt poza kotem… Wyciągnęła z kieszeni paczkę czekoladowych Black Devil i oparła skroń o ścianę i wsadziła czarną rurkę między wargi. Zaciągając się dymem i machając nogami myślała o tym co ma teraz robić. Bill ją widział, Tom już o tym pewnie wie. Najlepiej będzie jak zostanie przez dzień czy dwa w hotelu i nie będzie pokazywać się na ulicy. Nie może drugi raz tak wpaść i dać się zauważyć. Jeśli chce zrobić to o czym myśli odkąd stanęła na pokładzie samolotu musi być bardziej ostrożna. W końcu nie każdy chce dokonać morderstwa i być zauważony...

Never told you before
Never loved you more...

***

Rozglądała się niecierpliwie po ulicy. Na pewno się nie pomyliła, dobrze trafiła. Dłonie pociły jej się i delikatnie trzęsły. Nie powinno jej tu być a mimo wszystko przyszła i cierpliwie czekała. Chciała w to nie wierzyć, przyszła tu by się przekonać, że nadal jest sam. On nie może nikogo mieć! Gazety kłamią, jeżeli to jednak byłaby prawda to to bardzo krzyżuje jej plany...
Obiecała sobie, że przeczeka kilka dni, żeby nikt znajomy jej nie zobaczył, tymczasem stała pod klubem, w którym rzekomo bawi się Tom ze swoją dziewczyną. Czarne krótkie spodenki, czarny gorset z fioletowymi wstawkami i szpilki,  odrzuciła włosy na plecy i zdecydowanym krokiem weszła do środka. Boże który nie istniejesz spraw bym się myliła...
Przeciskała się  przez tłum spoconych ludzi. Usiadła na barowym krześle, popijając alkohol. Leniwie sunęła wzrokiem po tańczących ludziach. Nie było nigdzie jego. Dokończyła drinka i ruszyła na parkiet. Skoro już tutaj przyszła to się rozerwie. Nie spodziewała się jednak, że wpadnie na kogoś, albo raczej tego, że ten ktoś ją złapie...

°

Stał jeszcze długą chwilę na plaży cały czas spoglądając w to miejsce gdzie siedziała. Nie wierzył własnym oczom, osoba, którą usilnie próbował wyrzucić ze swojego życia na nowo się w nim pojawiła. Trzy lata minęły odkąd się poznali a on nadal pamięta to jak jego brat ich sobie przedstawił. Z dnia na dzień obserwował jak nieśmiała dziewczyna zmienia się w odważną i pełną wdzięku kobietę. Jego brat miał skarb, którego nie doceniał. Mimo to zawsze stał po jego stronie, był jego bratem i tylko jego miał. Nie ważne czy Tom miał racje czy nie. 
Gdyby nie Pumba stałby tam pewnie dłużej i wspominał chwilę gdy Tay miała chwilę by z nim porozmawiać i przytulić się. Zapiął psu smycz i zaczął iść do domu. Szedł brzegiem, chłodna woda obmywała jego stopy a on niewzruszony tym, że jego pies nie nadąża za nim, szedł co raz szybciej. Słońce, które już zaszło zostawiło różowe niebo, zawsze go urzekało. Tym razem nie zwrócił na to nawet uwagi. Jego myśli krążyły teraz wokół niej. Po co tu przyjechała? Wie, że tu teraz mieszkają? Dlaczego znów niszczy jego życie? Definitywnie potrzebował długiej kąpieli. 

Wpadł do mieszkania odrzucając smycz czworonoga na bok, w rekordowym tempie  ściągnął spodnie i pognał pod prysznic, ignorując brata, który coś mu próbował powiedzieć. Nie obchodziło go to w najmniejszym stopniu. Odkręcił zimną wodę siadając na dnie i oparł się plecami o kafelki. Czuł się jakby ktoś go szczypał w okolicach serca. Zamknął oczy i jęknął z bezsilności. Nie mógł nic zrobić z tym, że tęsknił a teraz z tym, że to co było na nowo zaczęło go dręczyć. To jakieś błędne koło! Uderzył pięścią w szklane drzwi prysznica. 
-Tom! - zawołał i wstał rozsuwając drzwi. Wystawił głowę i czekał. Jego bliźniak otworzył drzwi od łazienki z pytającym wyrazem. - Idziemy do klubu. Chcę... Muszę odreagować. 
Starszy o nic nie pytając uśmiechnął się i wyszedł z łazienki na nowo zostawiając Billa samego ze swoimi myślami. Nie wiedział dlaczego chce iść do klubu, ale nie pytał. Jego brat czasami miewał różne powody do tego by łapać doła i chciał chodzić wtedy na imprezy. Gdyby tylko tym razem znał jego powód...

Głośna muzyka, zapach papierosów i alkoholu. Pełno ludzi i świateł. Bill i jego brat a z nimi nowa dziewczyna Toma - Ria, siedzieli na skórzanych kanapach pijąc i paląc. Ria była z Tomem już od jakiś trzech miesięcy, tym razem Tom zapewniał, że ten związek będzie jego ostatnim. Jak mówił, kochał ją i nie chciał jej stracić. Bill był szczęśliwy, że jego brat chce się ustatkować. Bardzo ją lubił i byłby bardzo szczęśliwy gdyby została jego szwagierką. 
Przeczesał swoje długie włosy palcami i wstał pokazując bratu wzrokiem po co idzie, tamten uśmiechnął się kpiąco i odwrócił do swojej dziewczyny. Przepychając się między tańczącymi ludźmi wpadł na kogoś. W ostatnim momencie złapał ją w pasie chroniąc przed upadkiem. Zupełnie zgłupiał patrząc na tą twarz. Te oczy, te usta i włosy. Nie wiedząc co robić po prostu ją przytulił. Zdziwiona delikatnie położyła dłonie na jego ramionach. Nie spodziewała się, że go znowu spotka. 
Minęło tyle czasu, że zapomniała już jak wyglądał, jak pachniały jego włosy i perfumy. Jego perfumy w połączeniu z dymem tytoniowym i jego żelem pod prysznic były jak narkotyk. Nawet wtedy gdy była z jego bratem potrafiła przyjść w nocy do jego pokoju i przegadać całą noc tuląc się do niego. Przyjaźnili się jednak po tym gdy jego brat z nią zerwał ich przyjaźń się skończyła. Oby dwoje przeżyli to chyba równie mocno. I nagle wszystko wróciło z podwójną siłą. 
-Bill... - wyszeptała patrząc mu prosto w oczy. - Ja...on nie może... - szeptała kręcąc delikatnie głową. 
-Shh... - położył jej palec na ustach i przytulił się do niej. - Zatańczmy, okej? 
Wczepiła się w niego mocniej, jakby zaraz miał zniknąć. Podświadomie cały czas za nim tęskniła. Widziała w nim kiedyś brata, kogoś kogo nie chciała tracić a straciła. Uświadomiła sobie teraz, że tęskniła, tak bardzo i mocno...
Głowę trzymała położoną na jego ramieniu a dłonie splecione na jego karku. On natomiast miał opartą brodę o czubek jej głowy a dłonie delikatnie sunęły po jej plecach w górę i w dół. Tańczyli po swojemu nie zwracając uwagi nawet na rytm. Liczyli się oni. Zdawali sobie sprawę, że to spotkanie nie było pierwszym i ostatnim...

We found us, us
In this club, club
We found us, us
It hurts but it feels right.

Zostawił swojego brata z dziewczyną a sam poszedł zaliczyć przygodę na jedną noc. Spotkał ją i jego plany zeszły na drugi tor. Chciał z nią spędzić czas, nadrobić te wszystkie dni, naprawić ich przyjaźń. Myślał, że wtedy na plaży, ona mu się przywidziała jednak to była prawda, była tu i teraz z nim tańczy. Odgarniał jej długie włosy z twarzy i uśmiechał się. Widział, że nie wie jak ma się zachować. Musiał nie być upierdliwy, da jej czas by na nowo poczuła się tak jak kiedyś…

°
Z uśmiechem wpatrywał się w ekran telefonu gdzie cyfry układały się w numer brunetki. Tay po ich wspólnym tańcu rozluźniła się i wypiła z nim dwa drinki. Przed piątą nad ranem oznajmiła mu, że musi wracać do hotelu. Bawił się wspaniale, do czasu gdy jego brat nie zauważył go gdy odprowadzał swoją towarzyszkę na postój taksówek. I co ma mu powiedzieć? Jak ma zareagować, jak jej nie wydać? Obiecał, że nie powie mu o tym, że jest w mieście.

***


Promienie słońca przedzierające się przez źle zasłonięte okna padały na twarz dziewczyny. Wstała kilka minut temu, a wspomnienia uderzyły w nią od razu. Przypomniała sobie cel swojego wyjścia, a potem wszystko działo się tak szybko. Prawie upadek, wspólny taniec i rozmowa do rana. Zapomniała, że miała sprawdzić czy brat Billa ma dziewczynę. Dała się namówić na wspominanie wspólnych chwil. Jej przyjaźń była idealna, tak uważała. Po tym jak się skończyła już nigdy nie zaprzyjaźniła się z nikim.
Wstała przeciągając się. Bała się spojrzeć w lustro, po tym jak wróciła do domu zdążyła się tylko rozebrać z ubrań, potem film jej się urwał. Podeszła do stolika gdzie miała telefon i uśmiechnęła się widząc sms

New message: Bill
 „Dziękuję za tą noc. Do zobaczenia niedługo.”

°
Ubrana w zwiewną kremową sukienkę szła ulicami na spotkanie. Musiała wynająć jakieś mieszkanie. To było nieuniknione. Ah, no i kota trzeba jakoś tutaj sprowadzić! O dziwo, tutejszy klimat bardzo jej się spodobała, nie miała ochoty wracać do Niemiec. Dużo bardziej jej się tu podobało. Czuła się jakby to była jej szansa, może zacząć wszystko od nowa. Z drugiej strony przyjechała tu w pewnym celu… potrząsnęła głową odganiając te myśli od siebie. Jakoś da radę i ogarnie to wszystko. Nie takie rzeczy musiała rozwiązywać.
Stanęła przed kamienicą, wyglądała na dość starą ale mieszkanie na zdjęciach było idealne jak dla niej jednej.
Starsza kobieta okazała się przemiłą osobą, oprowadziła ją po mieszkaniu, kuchnia otwarta na salon, dwie sypialnie i łazienka. Całość utrzymana głównie w bieli i czerni. Według tego co mówiła właścicielka, młode małżeństwo, które mieszkało tutaj przez 4 lata musiało się wyprowadzić, z bólem serca bo włożyli w to mieszkanie tyle pasji i wysiłku. Taylor, po obejrzeniu wszystkiego, zdecydowała się, na wynajem. Cała w skowronkach wyszła stamtąd wraz z kopią umowy. Teraz musi tylko znaleźć pracę i może zacząć wcielać swój plan w życie.
Wyciągnęła telefon z torebki i napisała sms. Musiała się z nim spotkać, jak za dawnych lat, pochwalić się, że ma mieszkanie i poprosić o pomoc. Rzadko kiedy prosiła go o cokolwiek, ale teraz sytuacja tego wymagała. Było jej z tym źle, bo zawsze była samodzielna.

Me: „Masz czas? Chciałabym porozmawiać”

Bill: „Dla Ciebie zawsze. Podaj adres przyjadę po Ciebie.”

Me: „Będę na Ciebie czekać. Dziękuję.”

And I want you in my life 
And I need you in my life.

Sunday, January 4, 2015

000

Late night sex, smoking cigarettes
I try real hard, but I can’t forget.
Now in a heartbeat, I would do it all again.

Kawałek papieru moczony przez moje łzy zaczyna rozmazywać się co raz bardziej. Wiedzieliśmy, że to nie była miłość, byliśmy ze sobą z przyzwyczajenia.  Wszystko co robiliśmy było bez uczuć. Mimo wszystko nie potrafiliśmy żyć osobno, zawsze tęskniliśmy. To było obłędem. Twoje oczy będą mnie prześladować od końca życia. W nich widziałam, wszystkie te uczucia do twojego brata, matki, ojczyma i muzyki... Uczucia jakimi darzyłeś każdego, tylko nie mnie. Nie przejmowałam się tym. Byliśmy ze sobą tak cholernie długo, dzieliliśmy razem przestrzeń.
W momencie gdy to się skończyło, tylko przez chwilę było mi źle. Dostosowałam się już do tego, że pewna cześć mnie zniknęła. Już się nie duszę...
A potem nagle wszystko runęło tak jak powstało - niespodziewanie. Ten list... Musiałeś...
Nienawiść - jedyne uczucie jakim darzę Cię w tym momencie.
Do tej pory miałam tysiące celi do których dążyłam, a teraz po prostu chcę Cię zabić. Zniszczyłeś mi życie już drugi raz.
Nie wiem jak smakuje szczęście i wolność. Na samym początku ty byłeś szczęściem, trzymałeś mnie przy sobie. Nie wiem czym jest miłość, nie pokazałeś mi jak ona wygląda. Nie wiem jak pachnie kawa parzona na rano przez osobę najważniejszą w Twoim życiu.  Nigdy nie dałeś mi żadnego powodu, bym uznała, że Cię kocham.

No, I've never been, I've never been free...

Wrzucam moje ubrania do dużej walizki  z nadzieją, że nie zdążę.  Za każdym razem gdy idę do szafy po ubrania rzuca mi się w oczy ten kawałek białego papieru. Zasłaniam okna zasłonami i wychodzę najwolniej jak się da.  Kieruję się do tego piekielnego miejsca, z każdym krokiem żołądek podchodzi mi do gardła. Każdy kogo mijam na ulicy obdarza mnie uśmiechem, no tak...   Widzę nazwę z tą przeklętą nazwą ulicy. Zatrzymuję się i zamykam oczy biorąc oddech.
-Obiecałam sobie...obiecałam...
W życiu nikt nie naskładał mi więcej obietnic od Ciebie. Ani jednej nie dotrzymałeś. Zawodziłam się na Tobie raz za razem mimo to trzymałam Cię przy sobie do końca.  Marionetka...byłam zwykłą kukiełką,  w Twoim durnym spektaklu. Jakiś chory melodramat. Według mnie swoją rolę odegrałam idealnie...

Love is evil
It's a version of perversion that is only for the lucky people.

Siedzę w tym samolocie i nie żałuję. Myślę, że dobrze robię. W głowie mam różne wizje tego co będzie, jedyna obawa to ta, że mnie nie poznasz... Boję się tego, że zapomniałeś jak wyglądałam i kim w Twoim życiu byłam. Źle, wróć; w Twoim życiu byłam nikim, ale mimo wszystko te trzy lata nie wypadły Ci pewnie tak łatwo z pamięci. A nawet jeśli, to łatwo Ci je przypomnę.